POLSKI PRZEMYSŁ OBUWNICZY: KONKURENCJA I INNOWACJE

Jeśli brać pod uwagę aspekt techniczny, polskie buty są najlepiej wykonane na świecie. Pomijając specjalistyczne buty sportowe, żaden inny kraj nie robi tak wytrzymałych butów – mówi Henryk Konopka z Polskiej Izby Przemysłu Skórzanego.

Henryk Konopka

Jak radzi sobie polski przemysł skórzany w starciu z konkurencją z innych rynków?

– Przy tak dużej konkurencji zagranicznych butów, zwłaszcza azjatyckich, które poczyniły spustoszenie na rynku europejskim, polscy przedsiębiorcy nieźle dają sobie radę, mimo że w branży obuwniczej działają małe firmy prywatne, funkcjonujące bez wsparcia państwa. Mało tego, że samodzielnie zdołali przetrwać w aktualnych realiach światowego obuwnictwa, to jeszcze trzymają odpowiednio wysoki poziom i nie dają się konkurencji. Nie oznacza to, że nie muszą się promować. Zawsze trzeba szukać nowych odbiorców zarówno w kraju, jak i za granicą, zwłaszcza że jakość niestety często przegrywa z niską ceną. Wyroby azjatyckie często nie spełniają wymogów jakościowych, sanitarnych, zdrowotnych, a mimo to są wybierane. Cóż, cena czyni cuda. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że konsumenci, którzy patrzą na produkt przez pryzmat ceny, często nie są świadomi, jak bardzo sobie szkodzą.

Czym się bronią polskie produkty, które nie należą do najtańszych?

– Przede wszystkim jakością. Jeśli brać pod uwagę aspekt techniczny, polskie buty są najlepiej wykonane na świecie. Pomijając specjalistyczne buty sportowe, żaden inny kraj nie robi tak wytrzymałych butów. Wygrywają jakością, ale również ceną – w innych krajach europejskich wyroby skórzane tej klasy są znacznie droższe. Polscy producenci używają wyłącznie materiałów atestowanych, które muszą spełniać szereg norm, a z tym bywa różnie. Proces garbowania skór jest niezwykle wymagające, by produkt finalny nie był szkodliwy. Wyroby odzieżowe i obuwnicze produkowane niskim kosztem, głównie w Azji, zawierają w sobie bardzo dużo chemii. W efekcie mogą powodować uszczerbek na zdrowiu, a nawet zagrażać życiu. Między standardem buta wykonanego w Europie i w Azji jest ogromna przepaść.

Czy w sektorze obuwniczym jest miejsce na innowacyjność?

– To konieczne. Wszystkie większe zakłady muszą zmierzać w tym kierunku, by wychodzić naprzeciw bylejakości. Te cele muszą być nadrzędne, bo są warte systematycznych inwestycji. Trzeba na bieżąco rozwijać się technologicznie i proponować nowe rozwiązania wzornicze.

Czy w świetle jakości wyrobów obuwniczych na krajowym rynku zawód szewca jest zagrożony?

– Absolutnie nie, to rzemiosło cały czas będzie potrzebne. Nawet najlepsze buty mają ograniczoną wytrzymałość, najzwyczajniej się niszczą i wymagają naprawy. Takie punkty naprawy obuwia, chociażby działające w galeriach handlowych, na Zachodzie są na porządku dziennym. Większym problemem niż brak zapotrzebowania jest brak chętnych do pracy w zawodzie.

W przemyśle skórzanym też brakuje rąk do pracy? Jak ocenia pan kondycję zawodów związanych z branżą?

– Bardzo brakuje. Brak ludzi do pracy to problem dotyczący wszystkich regionów i różnych branż. Myślę, że sytuację może nieco zmienić nowy program rządowy wprowadzający szkoły zawodowe. Trzeba jednak pamiętać, że młodzież dokonuje wyboru, kierując się kluczowym czynnikiem motywującym, czyli tym, ile w zawodzie zarobi.

artykuł ukazał się w kwartalniku VIP Magazyn Nr 1(52) styczeń–marzec 2017